Różaniec - Tajemnica Chwalebna. Ojcze nasz, któryś jest w niebie: święć się imię Twoje, przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj. I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego.
Translations in context of "gdy jesteśmy wodzeni na pokuszenie" in Polish-English from Reverso Context: A gdy jesteśmy wodzeni na pokuszenie, znajdzie sposób, abyśmy mogli wytrwać.
i nie wódź nas na pokuszenie, Alla rysaj chemas apo tu poneru. Amen. ale nas zbaw ode złego. Amen. Upgrade to remove ads. Only $35.99/year. About us. About Quizlet;
Tłumaczenia w kontekście hasła "wódź nie" z polskiego na niemiecki od Reverso Context: Mój drugi wódź nie ma gdzie mieszkać.
366 views, 10 likes, 2 loves, 2 comments, 6 shares, Facebook Watch Videos from BOkocham: 7 DZIEŃ NOWENNY I NIE WÓDŹ NAS NA POKUSZENIE "Rzekł do nich
Vay Tiền Nhanh Ggads. "Niechaj nikt, gdy wystawiony jest na pokusę, nie mówi: Przez Boga jestem kuszony; Bóg, bowiem nie jest podatny na pokusy do złego ani sam nikogo nie kusi. " - Jb. 1:13 Być może najbardziej intrygującą częścią Modlitwy Pańskiej są słowa, “Nie wódź nas na pokuszenie.” O co chodzi? Faktycznie, na pierwszy rzut oka trudno powiedzieć, co autor miał na myśli. Mimo to, Biblia mówi jasno, że Bóg nas nie kusi. Dlaczego więc Jezus naucza nas, aby mówić, “Nie wódź nas na pokuszenie?” 1. Przede wszystkim, Chrystus przypomina nam, że potrzebujemy wzywać pomoc Bożą stając wobec pokusy. Wzywamy Boga na pomoc by dał nam siły w przechodzeniu rozmaitych prób prosząc także o siłę by oprzeć się pokuszeniu. 2. Jest to też apel do Boga: – by pomógł nam podjąć mądre decyzje, które będą nas trzymały z dala od zasadzki złego – by dał mądrość w rozwijaniu stylu życia ograniczającego pokusy. 3. „Od złego” w tym wierszu faktycznie znaczy „licho, diabeł”. Szatan jest inteligentniejszy i silniejszy od nas. Nie jest za to inteligentniejszy i silniejszy od Boga. Potrzebujemy, zatem wzywać Boga by dał nam siły by opierać się pokusom i zbawieniu od złego. On chce zniszczyć nasze życie, ale Bóg chce, żebyśmy żyli życiem pełnym, spełnionym. Zaufanie Bogu ma olbrzymi sens. Jedynie On ma siłę uchronić nas od złego! Odpieraj wszelkie pokusy w imieniu Jezusa Chrystusa! Amen?
Nie mogę pojąć tej prośby z „Ojcze nasz”: „I nie wódź nas na pokuszenie”. Kiedy się modlę tymi słowami, staram się wkładać w nie następujący sens: „Boże, Ty znasz moją dobrą wolę i moją słabość! Racz chronić mnie przed pokusami ponad siłę! Racz chronić mnie również przed takimi pokusami, które wprawdzie nie są ponad moje siły, ale o których Ty, Boże, wiesz, że bym im uległ! A jeśli w czymś dla mojego własnego dobra muszę być kuszony, dodawaj mi sił, abym z tych pokus wychodził zwycięsko!” Taka modlitwa jest dla mnie oczywista. Jednak nie wolno mi przecież prawdy o Bogu przykrawać do moich osobistych wyobrażeń. Słowa: „I nie wódź nas na pokuszenie” wyrażają chyba jednak coś więcej. Z kolei coś mi się w środku buntuje przeciw temu, że Bóg mógłby nas kusić do złego. Proszę mi pomóc zobaczyć w tej modlitwie to „coś więcej”, czego nie umiem sam w niej zauważyć. Żeby się przygotować do tego listu, wypisałem kilkadziesiąt wypowiedzi biblijnych, w których jest mowa o kuszeniu. Przyglądam się tym tekstom i uderza mnie to, jak wiele się tam mówi o pokusach, którym został poddany Pan Jezus. Najbardziej pamiętamy kuszenie na pustyni (Mt 4,1—11). Pustynia jest przeciwieństwem raju, symbolizuje nieszczęsny stan, w jakim znaleźliśmy się wskutek grzechu. Otóż Syn Boży, podobnie bezgrzeszny jak pierwsi rodzice, był kuszony w sytuacji bez porównania trudniejszej niż oni, przychodząc bowiem do nas, wszedł w sytuację wielorako ukształtowaną przez grzech. Adam był kuszony w raju, Syn Boży był kuszony na tej straszliwej pustyni, która realnie przybrała w końcu postać krzyża. I okazało się, że nawet w tak potwornych cierpieniach nie przestał cały należeć do swojego Przedwiecznego Ojca. Patrząc na kuszenie Jezusa, najjaśniej widzimy istotę pokusy diabelskiej: diabłu chodzi o to, żeby to, co w człowieku Boże, Bogu odebrać; diabeł chciałby, żeby człowiek, na jego wzór, znalazł się poza Bogiem. Nieraz człowiekowi chodzi o to samo. Ewangelie notują kilka sytuacji, kiedy Jezus był kuszony przez ludzi. Ilekroć we współczesnym przekładzie Ewangelii czytamy, że ktoś Jezusa „wystawiał na próbę”, w oryginale znajduje się to samo słowo peirazein, któremu odpowiada nasze słowo „kusić”. W ten sposób ktoś Go kusił do niepotrzebnych cudów (Mt 16,1) albo do taktycznych raczej niż moralnych odpowiedzi na zadawane Mu pytania (Mt 19,3; 22, a nawet do jakichś zakłamanych zachowań (J 8,6). Wielu ludziom bardzo przeszkadzało to, że Jezus nie jest takim samym grzesznikiem jak oni, i Tego, który stał się podobny do nas we wszystkim oprócz grzechu, koniecznie chcieli upodobnić do siebie również w grzechu. Na szczęście nie udało im się — bo właśnie w Jezusie ostatecznie zwyciężyła w naszym świecie miłość. Jeden raz czytamy w Ewangelii, że Jezus „kusił” człowieka, ale zauważmy radykalnie odwrotny kierunek tego „kuszenia”: „Kiedy Jezus podniósł oczy i ujrzał, że liczne tłumy schodzą się do Niego, rzekł do Filipa: «Skąd kupimy chleba, aby oni się posilili?» A mówił to, wystawiając go na próbę. Wiedział bowiem, co miał czynić” (J 6,5n). Jezus jest tu podobny do matki, która swego rocznego synka stawia dwa kroki przed sobą i „kusi” do tego, żeby do niej przyszedł. Chodzi Mu o to, żeby Filip przypatrzył się samemu sobie, poznał swoją małoduszność i szerzej otworzył swoje serce na moc Bożą. Filip ma się stawać coraz więcej człowiekiem Bożym i Jezus mu w tym pomaga. Dwa obrazy starotestamentalne szczególnie przekonująco oddają charakter „pokus”, które przychodzą do nas od Boga. Żeby doprowadzić nas do dojrzałości, Bóg bywa wobec nas podobnie wymagający, ale zarazem opiekuńczy, jak orzeł, który chce swoje pisklęta nauczyć latania (Wj 19,3; Pwt 32,11). Dzisiaj powiedzielibyśmy, że Bóg bywa podobny do instruktora szkoły lotniczej, który na pewnym etapie nauki doprowadza uczniów do tego, żeby ze spadochronem na plecach wyskakiwali z samolotu. Żeby natomiast oczyścić nas z niedoskonałości, Bóg dopuszcza na nas utrapienia, w których stopniowo spala się to wszystko, co w nas pozorne i egocentryczne, ujawnia się zaś to wszystko, co w nas warte życia wiecznego: „Obrócę rękę moją na ciebie, wypalę do czysta twą rudę i usunę cały twój ołów” (Iz 1,25). W ten sposób nawet ciężkie krzywdy, jakie spotykają Bożych przyjaciół, mogą wyjść im na dobre, jak tego dowodzi historia Józefa (Rdz 37n) czy Zuzanny (Dn 13). W tym aspekcie „pokusy” — poucza Pismo Święte — próbujmy zauważać coś wręcz radosnego. „Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi — odważa się napisać Apostoł Jakub — ilekroć spadają na was różne doświadczenia” (1,2). Warto wiedzieć, że wyrazem „doświadczenie” oddano tu grecki termin peirasmós — ten sam termin, który w interesującej Pana prośbie z Ojcze nasz oddano jako „pokuszenie”. Dalej wyjaśnia Apostoł Jakub, dlaczego takie „pokusy” („próby”, „doświadczenia”) mogą mieć w sobie coś radosnego: „Wiedzcie, że to, co wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość. Wytrwałość zaś winna być dziełem doskonałym, abyście byli doskonali, nienaganni, w niczym nie wykazując braków” (1,3n). W podobnym duchu przemawia Apostoł Piotr (w tekście greckim w obu zdaniach również mamy wyraz peirasmós): „Dlatego radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń. Przez to wartość waszej wiary okaże się o wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu. (...) Umiłowani! Temu żarowi, który w pośrodku was trwa dla waszego doświadczenia, nie dziwcie się, jakby was spotkało coś niezwykłego, ale cieszcie się, im bardziej jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych” (1 P 1,6; 4,12). W Dziejach Apostolskich znajduje się świadectwo, że dla Apostołów nie była to tylko teoria, ale faktycznie starali się w ten sposób zachowywać. Czytamy tam, że kiedy po wymierzeniu im kary chłosty wracali do domu, „cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia Jezusa” (5,41). Sama możliwość takiego stanu ducha dziś przekracza nawet wyobraźnię wielu chrześcijan. I tak doszliśmy do kluczowego dla naszych rozważań pytania: Kto jest autorem na przykład tego kuszenia, jakim jest prześladowanie za wiarę — Bóg czy szatan? Otóż i Bóg, i szatan, ale zupełnie inaczej. „Oto diabeł ma niektórych spośród was wtrącić do więzienia, abyście próbie zostali poddani” (Ap 2,10; por. Łk 22,31). Wszędzie tam, gdzie ktoś bez swojej winy jest poddawany naciskom, ażeby odstąpił od dobra i czynił zło, wolno nam domyślać się bezpośredniego lub pośredniego udziału szatana, pierwszego odstępcy od Boga. Niestety, nieraz szatanowi udaje się osiągnąć swoje. Czasem nawet nie musi szukać człowieka, bo człowiek sam go szuka, na przykład poprzez niemądry stosunek do dóbr doczesnych (1 Tm 6,9). Nawet to, że ktoś przyjął słowo Boże i że ono zaczęło już w nim rosnąć, nie chroni automatycznie przed upadkiem w chwili pokusy: może się zdarzyć, że człowiek wierzący, który mało się troszczy o swoją wiarę, tak że jego duchowa gleba przemieniła się w skałę, „wierzy do czasu, a w chwili pokusy odstępuje” (Łk 8,13). Otóż jeśli szatan ma do mnie aż tak wiele dostępu, że we mnie zwycięża, to niewątpliwie dzieje się to z mojej winy: „Kto doznaje pokusy, niech nie mówi, że Bóg go kusi. Bóg bowiem ani nie podlega pokusie ku złemu, ani też nikogo nie kusi. To własna pożądliwość wystawia każdego na pokusę i nęci” (Jk 1,13). Jednego możemy być pewni, że wiara musi wykluczyć wszelkie interpretacje słów: „I nie wódź nas na pokuszenie”, które stoją w sprzeczności z powyższym stwierdzeniem Apostoła Jakuba. Bożego autorstwa pokus, które przed nami stają, wolno nam domyślać się w trzech następujących wymiarach. Po pierwsze, w wymiarze wezwania do dobrego. W ten sposób Bóg „kusił” Abrahama, kiedy wzywał go do zawierzenia swojej wszechmocy i prawdomówności. I Abraham rzeczywiście uwierzył Bogu, że ma On moc dać potomstwo bezpłodnemu małżeństwu starców, a kiedy Bóg zażądał ofiary z jego jedynego syna, Abraham nawet wtedy wierzył Mu, że jest On Bogiem życia, a nie śmierci. W ten sposób Bóg „kusi” każdego z nas, kiedy stawia przed nami zadania jakby ponad nasze siły: kiedy na przykład wielodzietnych rodziców obdarza następnym jeszcze dzieckiem albo kiedy człowieka ubogiego wzywa do okazania miłosierdzia komuś jeszcze uboższemu. Po wtóre, autorem pokus do złego jest Bóg w tym sensie, że je do nas dopuszcza. Wszystko, co się dzieje na świecie, również całe zło, dzieje się w przestrzeni Bożej Opatrzności. Nawet szatan nie potrafi do tego stopnia zbuntować się przeciw Bogu, żeby uniezależnić się od Bożej Opatrzności. Jego bunt prowadzi tylko do tego, że nie chcąc rządom Bożym poddać się w miłości, musi wypełniać wolę Bożą wbrew sobie. Jak dowiadujemy się z Księgi Hioba, szatan nie miałby mocy nas kusić, gdyby Bóg mu na to nie zezwolił — i tylko w takim stopniu i w takim zakresie może nas kusić, w jakim Bóg do tego dopuści. Otóż Bóg nie dopuściłby na nas żadnej pokusy, gdyby nie zamierzał obrócić jej na nasze dobro. Spróbujmy to zobaczyć na podanym wyżej przykładzie: Apostołowie kazali nam cieszyć się w prześladowaniach nie dlatego przecież, żeby było coś radosnego w samym fakcie prześladowań za wiarę (wręcz przeciwnie, jest to fakt ze wszech miar smutny i niepożądany!); mamy cieszyć się z tego, że mogliśmy dzięki tym prześladowaniom dać Chrystusowi dodatkowy dowód, że Go kochamy. Po trzecie, Bóg jest autorem zarówno wezwań do dobrego, jak pokus do złego jeszcze w tym sensie, że chce nam pomagać, abyśmy mogli przejść przez te próby z jak największym dla siebie pożytkiem: „Wierny jest Bóg i nie pozwoli kusić was ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać” (1 Kor 10,13). Zarazem nigdy dość przypominania, że stosunki człowieka z Bogiem podlegają dynamice miłości, a nie jakimś prawom zdeterminowanym na wzór tych praw, jakimi rządzi się materia. Z tego, że Bóg chce wszystko obrócić na nasze dobro i że nie chce na nas dopuścić próby ponad nasze siły, w żadnym razie nie wynika, że mamy to zapewnione automatycznie. Sam Pan Jezus z największym naciskiem nam o tym przypomniał: „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe” (Mt 26,41) — a warto sobie uprzytomnić, że słowa te wypowiedział podczas swego krwawego czuwania w Ogrodzie Oliwnym. Toteż warto zauważać w Piśmie Świętym te żarliwe modlitwy, które zanosili do Boga w chwilach próby ludzie prawdziwie Mu oddani: na przykład modlitwy upokorzonego buntem własnego syna króla Dawida (Ps 7), niewinnie skazanej na śmierć Zuzanny (Dn 13,42n), Judyty przed pójściem przeciwko Holofernesowi (Jdt 9,2—14) czy królowej Estery w momencie śmiertelnego zagrożenia narodu (Est 4,17). Przypomnijmy sobie, z jaką żarliwością modlił się Kościół apostolski w momencie prześladowań (Dz 4,24—30; 12,5). Właśnie dlatego Apostołowie potrafili radować się z tego, że prześladowania jeszcze mocniej wiążą ich z Chrystusem, bo przedtem umieli modlić się o to, żeby Bóg do tych prześladowań nie dopuścił, a przynajmniej żeby ich ochronił przed upadkiem. Nie będę stawiał kropki nad „i”. W odpowiedzi na Pańskie pytanie powiem tylko tyle: Słowa „I nie wódź nas na pokuszenie” odnoszą się do wszystkich trzech wymiarów, w których możemy mówić o Bożym autorstwie przychodzących na nas pokus i doświadczeń. Słowa te jakby streszczają w sobie wszystkie te niewyobrażalnie różnorodne modlitwy, jakie mamy prawo i powinniśmy zanosić do Boga we wszystkich trudnych dla nas momentach. Koniecznie tylko trzeba dodać, że modlitwy te zanosimy do Tego i przez Tego, który sam był kuszony: „W czym sam cierpiał będąc doświadczany, w tym może przyjść z pomocą tym, kórzy są poddani próbom. (...) Nie takiego bowiem mamy Arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu” (Hbr 2,18; 4,15). Trzy słowa w tym fragmencie, które są wyróżnione, pochodzą od czasownika peirazein. To dodatkowy argument za tym, żeby jednoczyć się z tym naszym Arcykapłanem, kiedy zanosimy do Przedwiecznego Ojca i pragniemy zrozumieć tę prośbę „I nie wódź nas na pokuszenie”. opr. aw/aw
Najlepsza odpowiedź Żeby diabeł nie dawał nam pokusy i żebyśmy zawsze trzymali z Bogiem . " Ale nas zbaw ode złego " <-- znaczy to , żeby Bóg uratował tak jakby nas od tego diabła . Odpowiedzi Lu$$i odpowiedział(a) o 08:24 Moim zdanie to znaczy, żeby diabel nie wiódl nas na pokuszenie, żeby nie kusil nas go grzechu ale żeby Bóg nas zbawil xdnie jestem pewna czy to tak ;p ale tak myśle :) caltin odpowiedział(a) o 09:31 Nie kuś nas na pokuszenie ale zbaw nas od złego. Jakoś tak nieznam dokładnie Uważasz, że ktoś się myli? lub
Ojcze Nasz (Modlitwa Pańska) Ojcze nasz, któryś jest w niebie święć się imię Twoje; przyjdź królestwo Twoje; bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi; chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom; i nie wódź nas na pokuszenie; ale nas zbaw od złego. Amen. Pater Noster (Oratio Dominica) Pater noster, qui es in caelis sanctificetur nomen tuum; adveniat regnum tuum; fiat voluntas tua sicut in caelo et in terra; panem nostrum quotidianum da nobis hodie; et dimitte nobis debita nostra, sicut et nos dimittimus debitoribus nostris; et ne nos inducas in tentationem; sed libera nos a malo. Amen.
W Ewangelii Mateusza 6:13, Jezus uczy nas modlić się, „I nie wódź nas na pokuszenie, ale zbaw nas ode złego”. Prawdziwa świętość jest rezultatem stoczonej bitwy. Ona nie przychodzi do „tapczanowych” Chrześcijan, którzy tylko by siedzieli i mieli pragnienie „bycia zaniesionym do nieba na kwiecistych łożach swobody i przyjemności”. Tylko wtedy kiedy toczymy walkę przeciwko naszym pokusom, i przeciwko szatanowi, możemy stać się świętymi. Możemy więc zadać pytanie, „Jeżeli diabeł jest aż taką przeszkodą dojścia do świętości, czemu Bóg go nie zniszczy?”. Odpowiedź na to pytanie jest następująca: diabeł jest w pewnym sensie niezbędny dla naszego duchowego wzrostu, tak samo jak piec jest potrzebny, aby oczyścić złoto. Tylko wtedy kiedy nasze mięśnie są wystawiane na wysiłek mogą stać się silniejsze. W innym przypadku, pozostalibyśmy grubi i wiotcy. O to samo chodzi w sferze duchowej. Potrzebujemy postawionego nam oporu, jeżeli chcemy się stać silnymi duchowo. I właśnie dlatego Bóg dopuszcza działanie szatana względem nas. Adam był bezgrzeszny – ale bezgrzeszność sama w sobie nie oznacza świętości. Adam mógł przez całe swoje życie pozostać niewinnym, a nigdy nie stałby się świętym, jeżeli nie byłby poddany próbie. Bezgrzeszność jest stanem neutralności, ale z tego stanu neutralności, aby stać się świętym, Adam musiał przejść próbę. Musiał powiedzieć „Nie” pokuszeniu, a „Tak” Bogu. Tylko wtedy mógł stać się świętym. Tak więc dlatego musiał zostać przetestowany. Niestety, powiedział „Nie” Bogu i dlatego stał się grzesznikiem. Jezus również był kuszony we wszystkim, tak samo jak i my jesteśmy (Heb. 4:15), ale to co różniło Go od Adama, to to, że On zawsze mówił „Tak” Bogu. Aby stać się człowiekiem doskonałym, takim jakim Bóg chce, aby wszyscy ludzie się stali, Jezus musiał nauczyć się posłuszeństwa z napotykanych w swoim życiu cierpień. Napotykał pokusy i przezwyciężał je, dlatego, był „doskonały” (Heb. 5:8,9). To dlatego Jezus modlił się za swoich uczniów mówiąc, „Nie proszę, abyś ich wziął ze świata, lecz abyś ich zachował od złego.” (Jana 17:15). Jezus wiedział, że oni nigdy nie staliby się świętymi, gdyby nie uciski, próby i pokusy, z którymi dane im było się zmierzyć tu na ziemi. Musimy umieć odróżnić pokusę od grzechu. Jeżeli jesteśmy nagle pokuszeni przez coś co ujrzeliśmy przypadkowo, to nie jest grzech, ale jeżeli kontynuujemy patrzenie na to co nas kusi, lub myślimy o tym, wtedy jest to już grzechem. Nie możemy zapobiec byciu kuszonym, ale z pewnością możemy dokonać decyzji o tym, żeby odwrócić nasz wzrok i myśli od tego, co nas kusi. Sposób, w jaki ćwiczymy naszą wolę, jest tym co decyduje o tym, czy jesteśmy święci, czy grzeszni. Pan Bóg nie uznaje nas za winnych podczas kiedy jesteśmy kuszeni, ale z pewnością oczekuje od nas, abyśmy te pokusy odpierali. Tak jak ktoś powiedział: „Nie jestem w stanie zapobiec lataniu ptaków nad moją głową, ale za to jestem w stanie zapobiec temu, żeby nie uwiły sobie gniazda z moich włosów”. Nie jesteś w stanie zapobiec przychodzeniu do ciebie pokus, ale za to, temu żeby nie osiedlały się one w twoim umyśle już tak! Boże Słowo nie naucza nas, abyśmy stawiali czoła tak wielu pokusom jak to tylko możliwe, aby tylko pokazać jakim jest się silnym. Nie. My mamy uciekać od pokus. Paweł mówił Tymoteuszowi, aby uciekał od miłości do pieniędzy, zalotnych kobiet i od wszystkiego, co by go oddalało od Boga. Nasze nastawienie do pokus powinno wyglądać w następujący sposób: „Pozwól, abym trzymał się z dala od tego, tak daleko jak to tylko możliwe”. Nie powinniśmy być jak małe dzieci, które sprawdzają jak blisko mogą podejść do zbocza klifu, a jednak nie spaść z niego, lub jak blisko krawędzi peronu możemy podejść, żeby pociąg mimo wszystko nas nie potrącił. Nie jest to rada jaką dałby rozsądny rodzic swojemu dziecku. My mówimy swoim dzieciom, aby trzymały się z dala od takich niebezpieczeństw. To samo mówi nam Bóg Ojciec. Ta modlitwa tak naprawdę znaczy, „Ojcze nie pozwól, abym musiał się zmierzyć z pokusami, które będą dla mnie zbyt silne”. Jest to płacz tego, który zdaje sobie sprawę, że jego ciało jest słabe i wie, że łatwo może upaść. Kontynuując rozważanie tej modlitwy, „I nie wódź nas na pokuszenie (które jest dla nas zbyt silne)” – jest to prośba, „Ale nas zbaw ode złego”. Słowo „zbaw” może być sparafrazowane jako „Przyprowadź nas do siebie”. Tak więc modlitwa brzmi „Przyprowadź nas do siebie, zabierając nas od złego”. I Bóg, i diabeł, odciągają ludzi w dwa przeciwne kierunki. My mówimy, „Ojcze, czuję pociąg ku złemu gdzieś wewnątrz mego ciała, ale nie pozwól mi podążać tą drogą. Nie chcę się temu poddać. Proszę przeciągnij mnie na swoją stronę”. Ta tęsknota i głód bycia wciągniętym na drogę Bożą są niezbędne do życia w zwycięstwie nad grzechem. Jednym powodem, dla którego obietnica w Rzymian 6:14 – „Albowiem grzech nad wami panować nie będzie”, nie jest spełniona w życiu wielu Chrześcijan jest to, że głęboko w ich sercach nie jest wystarczająco dużo głodu wolności od grzechu. Oni nie wykrzykują, „O Panie, uwolnij mnie od grzechu za wszelką cenę”. Oni nie są tego spragnieni. Zapewne by tak krzyczeli gdyby np. byli poważnie chorzy. Lecz oni nie uważają, że grzeszenie jest tak samo złe jak bycie chorym! Nic dziwnego, że zostają pokonani. W Księdze Wyjścia 2:23-25 jest napisane,” Po upływie długiego czasu umarł król egipski. Jednak Izraelici jęczeli z powodu ciężkiej pracy i narzekali, a ich wołanie o pomoc z powodu ciężkiej pracy dotarło do Boga. I usłyszał Bóg ich narzekanie. I wspomniał Bóg na swoje przymierze z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem. I wejrzał Bóg na Izraelitów: Bóg ujął się za nimi.”. W takiej sytuacji Bóg i za nami się ujmie. Pan mówi. „A gdy mnie będziecie szukać, znajdziecie mnie. Gdy mnie będziecie szukać całym swoim sercem.” (Jr. 29:13). Jest zasada w Piśmie, coś co jest cenne i chcielibyśmy dostać to od Pana, musimy najpierw czuć tego głód i pragnienie. Tylko wtedy uczymy się wystarczająco to doceniać. Tak samo Pan Bóg czeka aż będziemy mieli głód i pragnienie, i dopiero wtedy daje nam to, czego tak naprawdę pragniemy. Życie Chrześcijańskie jest bitwą przeciwko szatanowi. I jest to prawdziwa wojna, szatan ma w nas jednego ze swoich agentów – nasze ciało. Od czasu kiedy nasze ciało przechodzi na stronę jego wroga, on będzie robił wszystko, co tylko mogłoby zapobiec naszemu efektywnemu walczeniu przeciwko szatanowi. Nigdy o tym nie zapominaj. Właśnie dlatego musimy pragnąć pełnego uwolnienia od naszego ciała, jeżeli chcemy przezwyciężyć szatana. Jest wielu wierzących, którzy modlą się, „O Panie, chroń mnie przed całym złem pochodzącym od diabła i innych ludzi”, ale i tak nadal karmią swoje ciało (agenta wroga) poprzez dostarczanie mu wszystkiego czego tylko zechce. W takim wypadku Bóg nie może nas uwolnić od całego zła. Pragnijmy najpierw uwolnienia od cielesnych pożądań, a wtedy przezwyciężenie szatana będzie już dla nas łatwą rzeczą. Wtedy odkryjemy, że żadne zło ze strony człowieka, ani demonów nie jest w stanie nas dotknąć. Zac Poonen
i nie wódź nas na pokuszenie